Duchowość chrześcijańska to nie tylko zbiór praktyk i zwyczajów, ale przede wszystkim spotkanie serca z Bogiem, które przemienia całe życie. Mistyka zaś odsłania najgłębszą prawdę o tym spotkaniu, pokazując, że człowiek zostaje wprowadzony w intymny dialog z Panem i uczy się żyć Jego obecnością na co dzień. Doświadczenie Alicji Lenczewskiej jest wyjątkowym świadectwem takiej drogi. To zaproszenie, by patrzeć na swoje życie nie z perspektywy osiągnięć czy duchowych ćwiczeń, lecz z perspektywy Boga, który chce być obecny w każdym geście, myśli i pragnieniu człowieka. Tak wyłania się szczególny rys duchowości Alicji Lenczewskiej: duchowość zależności.
Na pierwszym miejscu Alicja Lenczewska stawia modlitwę. To ona, jak pisze, ma otwierać i zamykać każdy nasz czyn, a w dodatku być naszym nieustannym trwaniem przy Bogu. Bez modlitwy, bez zakorzenienia w Bogu, nawet najpiękniejsze dzieła mogą okazać się puste. W świecie, który ceni efektywność, akcję, widowisko, te słowa brzmią jak hasło „kontrkultury”. Nie chodzi o ilość działań, ale o ich źródło. Jeśli wypływają z modlitwy, stają się drogą zbawienia. Jeśli rodzą się tylko z ludzkiej ambicji, mogą być złudzeniem. W „Słowie pouczenia” czytamy: „Wszystko, cokolwiek czynisz swoim sercem, umysłem lub dłońmi – aby miało sens i wartość – musi zaczynać się od modlitwy i kończyć się modlitwą, i trwać w niej”.
W centrum duchowości Alicji Lenczewskiej stoi przekonanie, że jedynym źródłem przemiany jest Pan. Sama praca nad sobą, nawet najbardziej gorliwa, nie wystarczy. Można całe życie ćwiczyć się w cnotach i wciąż pozostać w cieniu własnego egoizmu. Sens ma tylko trwanie w Panu. To On dokonuje przemiany serca, umysłu i duszy. To On wlewa miłość, której sami nie jesteśmy w stanie w sobie wzbudzić. Jezus mówił jasno: „Beze Mnie nic uczynić nie możecie” (J 15,5). To nie ostrzeżenie, lecz objawienie tajemnicy życia duchowego. Bez zakorzenienia w Nim wszelkie wysiłki przypominają budowanie domu na piasku. Prawdziwa moc rodzi się dopiero wtedy, gdy człowiek uzna swoją słabość i pozwoli, by to Chrystus działał w nim.
Dlatego duchowość Alicji ma tak bardzo uwalniający charakter. Zdejmuje ciężar samodoskonalenia i kieruje ku prostocie dziecięctwa Bożego. Dziecięctwo to nie jest niedojrzałość, ale zgoda, by Bóg prowadził każdy krok. Lenczewska powtarza, że największym błędem w życiu duchowym jest samodzielność. Brzmi to prowokacyjnie, bo od dzieciństwa uczymy się niezależności, podejmowania decyzji, odpowiedzialności. A tu nagle słyszymy, że w wymiarze duchowym samodzielność może być grzechem, a nawet formą pogardy wobec Boga. Ale to przecież duchowa logika Ewangelii. Jezus mówił do uczniów: „Trwajcie w miłości mojej” (J 15,9). Trwanie oznacza właśnie zależność, gotowość, by On był fundamentem każdej chwili. Tutaj duchowość Alicji spotyka się z nauką św. Teresy z Lisieux. Mała Teresa również odkryła, że droga do świętości to nie heroiczne czyny i nadludzkie wysiłki, ale dziecięca ufność. Mówiła o „małej drodze” – drodze prostoty, w której serce oddaje się Bogu całkowicie, jak dziecko obejmujące ramiona Ojca. U Alicji ta sama prawda wybrzmiewa w kategorii „zależności”. Obie mistyczki uczą, że świętość nie rodzi się z siły człowieka, ale z jego zgody na to, by Bóg w nim działał. Pierwsze słowa Jezusa w „Świadectwie” brzmią: „Kocham. Kocham”. To jest ostateczny sens tej zależności. Nie chodzi o lęk ani poddaństwo, lecz o przyjęcie miłości, która zawsze uprzedza i zawsze podtrzymuje. Człowiek nie musi udowadniać swojej wartości przed Bogiem, wystarczy, że pozwoli się kochać i odpowie ufnością. Wtedy zależność staje się drogą do pełnej wolności dziecka Bożego.
Ważny akcent w pismach Lenczewskiej to spojrzenie na innych ludzi. Tu także objawia się duchowość zależności. Chrystusa trzeba kochać nie w abstrakcji, ale w konkretnych osobach. On jest spragniony miłości w twarzach, które spotykamy na co dzień. Nieraz tych twarzach trudnych, zranionych, obojętnych. To właśnie w nich Pan cierpi, że nie jest kochany ani zauważony. Lenczewska uczy patrzenia na człowieka oczami Jezusa, nie z pozycji własnych roszczeń czy wyobrażeń. To lekcja bardzo wymagająca. Łatwo kochać obraz Chrystusa w pięknych ikonach, trudniej dostrzec Go w kimś, kto nas drażni, kto nie odwzajemnia miłości, kto być może żyje w grzechu. Tak mocno w tym kontekście brzmią słowa Jezusa skierowane do niej: „Oddawaj mi w sercu swoim wszystko, co cię spotyka: każdą radość, każde cierpienie, każdą tęsknotę i pragnienie. A także każdego człowieka, którego spotykasz i każdą czynność, którą wykonujesz”.
Cała duchowość Alicji Lenczewskiej streszcza się w jednym słowie: „zależność”. Nie jest to jednak zależność niewolnicza, lecz pełna ufności i miłości więź z Bogiem. Święty Paweł pisał: „Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20). To właśnie ta prawda przenika całą jej drogę duchową. Człowiek, który sam z siebie nic nie może, odkrywa w tej postawie źródło prawdziwej wolności. To zależność od Boga, który sam przemienia serce, usuwa twardość i egoizm, a napełnia je pokojem i miłością. To także zależność od modlitwy, bo bez niej życie duchowe wysycha, a każde działanie traci sens i kierunek. Lenczewska uczy, że modlitwa nie jest dodatkiem do codzienności, ale samym jej rdzeniem. Jest to również zależność od łaski, która czyni człowieka zdolnym do miłości przekraczającej ludzkie siły. Bez niej wysiłek pozostaje tylko ludzkim staraniem, a z nią nawet najmniejsze gesty nabierają wartości wiecznej. Wreszcie jest to zależność od spojrzenia Chrystusa, które każe widzieć w każdym człowieku Jego samego. Jezus powiedział do uczniów: „Już was nie nazywam sługami, lecz przyjaciółmi” (J 15,15). Ta przyjaźń oznacza właśnie najgłębszą zależność, ale opartą na miłości i wolności.
Duchowość Alicji Lenczewskiej jest bez wątpienia trudna, bo domaga się wyrzeczenia własnego „ja”, nieustannego umierania dla siebie. A jednocześnie jest prosta, bo sprowadza się do jednego: trwania w Panu, pełnego zawierzenia Jemu w każdej chwili i w każdym wydarzeniu, jak pisał św. Paweł: „W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28).
Takie przesłanie nie daje gotowych recept, ale zaprasza do ciszy i zaufania. Do postawy dziecka, które pozwala się prowadzić Ojcu. Do modlitwy, która nie jest dodatkiem do życia, ale jego treścią. Do miłości, która nie szuka siebie, lecz znajduje Boga w drugim. W tym tkwi siła świadectwa Alicji Lenczewskiej, zakorzenionego w duchowości zależności, która uczy, że wszystko rodzi się z trwania w Bogu i poddania się Jego łasce. To przesłanie nie przestaje być aktualne i nieustannie konfrontuje nas z pytaniem: czy moje życie zaczyna się i kończy na Jezusie.