W dobie mody na samodoskonalenie, coaching, bezkompromisowość i brutalną szczerość warto zadać sobie pytanie, jak powinno wyglądać życie prawdziwego nonkonformisty.
Psychologowie, psychoterapeuci a nawet komentatorzy biblijni zauważyli, że życie Jezusa było wzorcowym przykładem nonkonformisty. Jezus wielokrotnie stawał krytycznie wobec zasad, zachowań, norm społecznych i religijnych. Z całą pewnością żył w zgodzie z własnymi przekonaniami i opinia ludzka nie miała wpływu na decyzje, które podejmował. Był całkowicie niezależny od złych wpływów i jednocześnie całkowicie poddany woli Ojca. Wielu chciałoby widzieć w Jezusie buntownika-wagabundę, rewolucjonistę a nawet komunistę. Jest jednak w postawie Jezusa coś, o czym zapominają ci, którzy wybierają drogę buntownika nie zdając sobie do końca sprawy w co się pakują.
W jednym z wywiadów znany dziennikarz muzyczny powiedział, że „dzisiaj nie jest problemem bycie nonkonformistą ale to, żeby przyjąć wszystkie konsekwencje nonkonformizmu”. Rzeczywiście nie ma żadnego problemu w tym, żeby wbrew opinii ogółu bronić słusznie (lub niesłusznie) własnych racji. Do tego zdolny jest właściwie każdy człowiek, który ma poczucie własnej godności i głębokie przekonanie o słuszności własnych zasad moralnych. Kłopoty pojawiają się dopiero, gdy przyjdzie ponieść wszystkie konsekwencje nonkonformistycznego stylu życia. Jezus, dzięki swej niezależności, przez wielu uważany był za szaleńca i ówczesna elita stroniła od Niego uważając Go za burzyciela ładu religijnego i społecznego. Jezus natomiast nie buntował się jedynie ze względu na sam bunt. Nie był typem mąciciela ludzkich głów. Gdyby tak było pewnie zostałby przywódcą powstania narodowego w Palestynie i nawoływałby do przepędzenia rzymskiego okupanta. Tak jednak się nie stało. Jezus nie tyle był przeciw komuś, ale świadom wszelkich konsekwencji bronił przede wszystkim tego, co człowiekowi jest do zbawienia koniecznie potrzebne. Taka postawa ostatecznie wprowadziła go na drogę ostrego konfliktu z przywódcami religijnym i ostatecznie skazany został na śmierć, chociaż mógł odwołać wszystko to, co mówił i robił.
Na tym polega prawdziwy trud bycia nonkonformistą. Bunt i rewolucyjne poglądy to nie wszystko. Ważne jest to, czy sami wierzymy w to, co mówimy i czy idee, o które walczymy warte są, aby oddać za nie życie. Jeżeli nie, to czy gra jest warta świeczki?