Smocza choroba

Władza kusi pieniądzem, a pieniądz kusi użyciem przemocy. Tak może wyglądać droga człowieka, który nie potrafi oprzeć się jednej z najbardziej niszczycielskich chorób jakie zna człowiek. W powieści „Hobbit” J. R. R. Tolkiena nazwana została ona „smoczą chorobą”. Także dzisiaj możemy mówić o prawdziwej pandemii tej duchowej choroby.

Thorin Dębowa Tarcza to fikcyjna postać stworzona przez twórcę „Hobbita”. Jest on krasnoludem odważnym, stanowczym i szlachetnym. W pierwszej części opowiadania budzi naszą sympatię, a jego charakter wydaje się nieskazitelny. Pochodzi z królewskiego rodu, a na jego barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność, gdyż jest spadkobiercą tronu w Samotnej Górze. Razem z Bilbo Bagginsem i kompanami wyrusza do swojego królestwa, gdzie we wnętrzu góry ma zasiąść na tronie i wziąć we władanie potężny skarb z jego najcenniejszą częścią: arcyklejnotem. Pomijając opowiadanie o smoku, ogniu i bitwie ostatecznie nieprzebrane ilości złota, kosztowności i sam arcyklejnot stają się własnością Thorina. Jednak od tego momentu w jego wnętrzu zaszła poważna zmiana. Przywódca drużyny dzielnych wojowników, który pielęgnował ideał sprawiedliwości i braterstwa, staje się owładnięty manią posiadania i despotycznych rządów. Celem jego życia staje się niepohamowana żądza władzy, chciwość i bezwzględne niszczenie tych, którzy mogą mu zagrozić w ich osiągnięciu. Nie będę zdradzał zakończenia tej historii, ale chciałbym zatrzymać się nad zjawiskiem określnym wyżej jako „smocza choroba”.

Już Winston Churchill powiązał władzę z deprawacją. Nie oznacza to oczywiście, że już samo posiadanie władzy jest złe. Znamy wielu władców, którzy mądrze i sprawiedliwie rządzili, a nawet zostawali świętymi (św. Ludwik, św. Jadwiga). Bardziej chodzi mi o to, że posiadanie władzy naraża człowieka na dodatkowe pokusy i wymaga od niego ponadprzeciętnej dojrzałości emocjonalnej i duchowej. Znamy zapewne ludzi, którzy przed objęciem ważnych stanowisk byli względem innych dobrzy, uczynni i życzliwi. Prowadzili życie skromne i poczciwe. Gdy jednak los ofiarował im stanowisko lub jakąś formę władzy, wtedy ich zachowanie, myślenie, a nawet wartości przeszły diametralną zmianę.

Smocza choroba to przede wszystkim efekt chciwości, która drzemie głęboko w każdym człowieku. Dopóki nie znajdzie ona odpowiedniego gruntu pozostaje ukryta. Poczucie władzy i bezpieczeństwa sprawia, że chciwość staje się niezaspokojona i rodzi zazdrość. Ta z kolei nie znosi konkurencji i drogą eliminacji rozpoczyna burzenie relacji z innymi. Ci, którzy są dla niej użyteczni, są przez nią wykorzystywani. Natomiast ci, którzy nie są jej potrzebni, stają się marginalizowani i zapomniani. Zazdrość, gdy dojrzeje wybucha gniewem i despotyzmem. Na dalszy plan schodzą wtedy takie przymioty jak wyrozumiałość, łagodność, współczucie i przyjaźń. Według starej imperialnej zasady: My nie mamy przyjaciół, my mamy tylko interesy.

Finalnym etapem smoczej choroby jest upodobnienie się do prawdziwego tyrana-autokraty. Taka osoba zaczyna przypominać opasłego smoka lezącego pośród kosztowności z poczuciem niszczącego wszechwładztwa. Wszyscy dla niego stają się zagrożeniem, a skarb jest ciągle za mały. Dochodzi do użycia przemocy, która kosztem innych wyrywa im z rąk to, co cenne.

Historia zna setki postaci, które cierpiały na smoczą chorobę. Byli wśród nich tyrani narodów i zwykli zjadacze chleba, którzy terroryzowali swoje rodziny, pracowników i podwładnych. Celowo wspominam tu o cierpieniu, gdyż smocza choroba może okazać się śmiertelną pułapką, która udusi tyrana pod naporem złota, chciwości i pychy.